piątek, 13 lutego 2015

Przygody syren: rozdział 3

Oto kolejny rozdział "Przygód syren". Jeśli nie czytaliście pozostałych rozdziałów, znajdziecie je tutaj. Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nie pojawił się kolejny rozdział, ale postaram się to nadrobić w weekend. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
***

Polaris
Płynęłam tak szybko jak tylko potrafiłam. Wydawało mi się, że zgubiłam pościg. Trwało to naprawdę długo, a ja byłam bardzo wyczerpana. Udało mi się uciec tylko dlatego, że tutejsze wody znałam bardzo dobrze, mało kto z naszej Ławicy zapuszczał się tak daleko. Nie mogłam już dłużej uciekać, nie zależnie jakie byłyby konsekwencje złapania. Poczułam jak poziom adrenaliny opada, a ja słabnę coraz bardziej. Ostatkiem sił zamachnęłam się ogonem i wciąż, wytrwale płynęłam naprzód. Nie mogę, na prawdę nie mogę, nie wytrzymam. Ledwo oddychałam. Pozwoliłam znieść się morskiemu prądowi kawałek w tył. Odwróciłam głowę.
I wtedy to usłyszałam. Dziwny dźwięk, nigdy nie potrafiłabym wyobrazić sobie czegoś podobnego. Coś pomiędzy wybuchem podwodnego wulkanu a głośnym krzykiem syreny, towarzyszyło temu drganie jak przy pieśni wieloryba.
Pojawiły się sieci, a razem z nimi adrenalina, chęć ucieczki. Z początku była tylko jedna sieć, tuż na mną. Skręciłam gwałtownie z lewo, jednak tam pojawiła się druga. Chciałam odpłynąć jak najdalej stąd. Jednak teraz otaczała mnie plątanina linek, sznurków i co najgorsze: miedzianych drutów. Nie było żadnej drogi ucieczki. Wiedziałam, że po dotknięciu miedzi od razu dostanę paraliżu, co jest równoznaczne z tym, że nie uda mi się uciec. Jednak spróbowałam.
Dostrzegłam większą dziurę pomiędzy oczkami sieci. Mogłabym się w nią zmieścić, wystarczy trochę się przekrzywić. Dodatkowo nie ma zbyt wiele miedzi w pobliżu. To moja jedyna szansa.
Podpłynęłam bliżej do przerwy. Wydawała się odpowiedniej wielkości. Przełożyłam przez nią ręce i głowę. Tak! Musi się udać. Już prawie na wolności! Energicznie zamachnęłam się ogonem i...
Pętla zacisnęła się wokół mojej talii.  Ostatnim ruchem spróbowałam się uwolnić, lecz tylko bardziej się zaplątałam. Poczułam palący dotyk miedzi na mojej skórze. Nagle wszystkie mięśnie zwiodczały, a tym samym zostałam ubezwłasnowolniona.
Pętla pociągnęła mnie bliżej powierzchni a ja wpadłam w panikę, jednak nie mogłam nic zrobić, jedynie się przyglądać.


Java
Już prawie dorwaliśmy Polaris, jednak moi towarzysze zaczęli opadać z sił. Poza tym otrzymaliśmy rozkaz od Królowej-nie zapuszczać się na nieznane wody.
Polaris czmychnęła właśnie tam, gdzie większość syren nie odważy się popłynąć: do Rowu Mariańskiego. Nie dość, że gdy zejdziesz zbyt nisko zabije Cię ciśnienie, to jeszcze nie wiadomo co właściwie tam jest. Wszyscy wiedzą, że w tych wodach mieszka coś pradawnego i strasznego. Nawet, jeśli będziesz pływać przy powierzchni, co wydawałoby się rozsądnym rozwiązanie, to i tak nie unikniesz kolejnego niebezpieczeństwa-Łowców Syren.
To był główny powód naszego odwrotu. Z daleka usłyszeliśmy podejrzany dźwięk. Popłynęliśmy jak najszybciej w kierunku naszej ławicy, jednak znajdowała się kilka godzin drogi stąd. Właściwie to skąd? Nie wiedziałam nawet, gdzie dopłynęliśmy. To musi być spory kawałek od naszej Ławicy, i bardziej na zachodzie.
Z zamyślenia wyrwał mnie dziwny widok: moi towarzysze płynący kilkadziesiąt metrów przede mną i jakaś siatka oblekająca moje ciało. Próbowałam ją zdjąć, ale zaczęła się coraz bardziej zaciskać i ciągnąć mnie ku powierzchni.

Melissa
Ze snu wyrwały mnie krzyki i płacz moich sióstr. Zostałam szybko poinformowana, że cała Ławica opuszcza nasze schronienie. Chwyciłam najpotrzebniejsze rzeczy, które zmieściły się w moim plecaku zrobionym ze specjalnego gatunku wodorostów z Północnych Wód.
Dostałam go w prezencie na 15 urodziny od mojego taty i od tamtej pory się z nim nie rozstaje. Jest dla mnie wyjątkowy, przypomina mi o moim nieżyjącym ojcu, którego zabili łowcy syren.
Wiedziałam, że powód takiego szybkiego przesiedlenia może być tylko jeden: Łowcy Syren. Zbliżali się. Na tych wodach często polowali, więc musieliśmy się przenosić nawet kilka razy do roku. Można było już dosłyszeć paskudny warkot ich silników, które zatruwały Nasze wody.
W pośpiechu wypłynęłam z jaskini wraz z matką i 3 siostrami. Było nas sporo, a ja byłam najstarsza, więc musiałam opiekować się najmłodszą syreną w rodzinie, którą pieszczotliwie nazywaliśmy Lili. Zawsze nas bawiła, miała tylko 4 lata i była taka bezbronna i tak mało wiedziała o tym wszystkim, co złe rozsiewającym się po podmorskim świecie jak kropla krwi w wodzie.WŁAŚNIE! GDZIE ONA JEST?!?!?!?!?!!?
Nie zauważają zbliżających się sieci popłynęłam w kierunku tego, co dotychczas nazywałam domem, jednak już nigdy tu nie wrócę. Tylko jednak myśl wypełniała moją głowę: Lili. Co się z nią dzieje? Czy żyje?
Otworzyłam ust, aby zawołać siostrę, jednak nie było mi dane spotkać się z nią ponownie. Zamiast słów z gardła popłynęło tylko głuche "yyyyydght". Nagle zabrakło mi tchu i przestałam móc oddychać. Coś ciągnęło moje ciało ku górze, a ja czułam się jakbym to wszystko oglądała z boku, jakby to mnie nie dotyczyło. Jedyne co uświadamiało mi, że to nie sen, to palący bój rozchodzący się po całym ciele. Promieniował od pętli zaciśniętej wokół mojego przegubu i rąk aż do środka. Był tak niewyobrażalny, że niezależnie jakich słów bym użyła to i tak nie będziecie w stanie sobie wyobrazić, o czym mówię. To ostatnie co pamiętam, potem zemdlałam i obudziłam się w nieoczekiwanej sytuacji.

***
Przepraszam za brak zdjęć, ale nie znalazłam żadnych, które pasowałyby do tematu. Obiecuje, że w następnym rozdziale będzie dużo fajnych zdjęć.
by Trixy236

2 komentarze: